Z wielkim żalem decyduję o przerwaniu podróży, wracam do Warszawy, na tych kołach nie mogę jechać tak daleko. Nie mogę ryzykować, nie wiadomo co się przydarzy, trzeba najpierw zrobić koła i dopiero później myśleć o powrocie na trasę. Oczywiście podróży nie zaniechałem, tylko niestety termin mojego wyjazdu został niechcący przesunięty.
Rano wystartowałem z mocnym postanowieniem że pomimo wszystkich trudności jadę dalej. No tak co z tego że mam mocne postanowienie kontynuowania podróży, jak samochód nie pozwala tego postanowienia realizować. Jadę w stronę Barwinka, licząc że opony się rozgrzeją, ułożą i nagle wszystko będzie dobrze, niestety ledwo dojechałem na stację benzynową przed granicą. Nie mogę tak jechać bo jeszcze coś się urwie, złamie, zablokuje i spowoduję (przez swój głupim upór) jakiś wypadek. Już wszystkie jakieś awarie są naprawione zostają „tylko” te koła.
Rano pojechaliśmy do miasta kupić smar i jeszcze parę innych drobiazgów. No to bierzemy się za robotę. Po paru godzinach, wszystkie nowe części są na miejscu (z lewej strony półoś była w lepszym stanie, ale i tak wszystko zostało wymienione).
Droga do Ropy nie była łatwa, na jakimś odcinku był objazd drogami o szerokości dla jednego samochodu z góry, pod górę, dużo zakrętów więc mocno się umęczyłem.
Od rana wydzwaniam do różnych ludzi którzy mogli by coś pomóc. Nie na wiele się to zdało, części z reguły są z rozbiórki jakiś staroci. Pytam także o fachowców mających kiedyś do czynienia tymi samochodami, lub warsztatu, ale marne szanse. Tam gdzie podjechałem lub dzwoniłem nie chcieli się zabrać za mojego GAZa. Wieczorem zadzwonił Jurek Porembalski ze Sławkowic, słyszał o moich kłopotach i zaoferował pomoc. Dał mi telefon do pana Stanisława z miejscowości Ropa, jest to mechanik starej daty i już nie jedną maszynę naprawiał powiedział. Zadzwonił też do pana Stanisława zapowiadając mój telefon i ewentualny przyjazd.
We wtorek zadzwoniłem do pana Stanisława z pytaniem czy mogę przyjechać żeby coś mi poradził – dobra przyjedź pan, usłyszałem.